30-09-2008
Ciężki bój Antka!
Swój występ na bułgarskiej gali WFC Antoni Chmielewski zapamięta na długo. Gdy w pierwszej rundzie podczas próby wejścia w nogi przeciwnika dostał kolanem w głowę dla wielu walka by już się zakończyła. Jednak "Chmielu" to prawdziwy twardziel. Wytrzymał trzy, pięciominutowe rundy i mimo, że przegrał decyzją pełen szacunek dla niego.
- Czasem udaje się wygrać, a czasem nie. Po prostu MMA i piękno tej dyscypliny polega właśnie na tym, że mało jest zawodników z przydomkiem niepokonanego. Antek podczas gali WFC stoczył ciężką walkę i nie przesadzę jak powiem, że była wręcz bardzo ciężka. Niejeden po takim ciosie zakończyłby pojedynek, a on dalej toczył bój z Serbem. Jestem z niego dumny - wyznał Maciej Kawulski.
Zaraz po zakończeniu walki nasz zawodnik trafił do szpitala. Nie informowaliśmy o tym fakcie wcześniej, gdyż postanowiliśmy nie narażać bliskich fightera na stres. Wszyscy, którzy byli w Bułgarii martwili się o stan zdrowia Antka. Krew leciała z jego nosa tak mocno, że w pewnym momencie myśleliśmy, że nią po prostu wymiotuje. Dodatkowo twarz miał bardzo opuchniętą i widoczne było rozcięcie na czole. Nie wyglądało to dobrze stąd bardzo duże zmartwienie. Na szczęście wszystko zakończyło się dobrze i Antek wrócił do kraju cały i zdrów.
Poniżej krótki komentarz "Chmiela" do walki oraz wizyty w szpitalu.
ANTONI CHMIELEWSKI
- Pojedynek był naprawdę dobry. Co prawda popełniłem kilka błędów i mam o to do siebie sporo pretensji. Mój rywal do tej walki przygotował się bardzo dobrze i zasłużenie wygrał.
Mówiąc o moim stanie zdrowia to powiem, że mam założonych kilka szwów na czole i oku. Bułgarscy lekarze chcieli żebym został w szpitalu trzy dni, lecz na własną odpowiedzialność z niego wyszedłem.
Czy miałem wstrząs mózgu? Jakiś mały na pewno, lecz już wszystko jest w porządku.
Artur Przybysz
Zobacz galerię zdjęć z gali WFC w Sofii