KSW - Martial Arts Confrontation - Offical KSW Federation website

Aktualności | News

Image description

15-03-2010

Zwierzęca siła jest potrzebna - rozmowa z Mariuszem Pudzianowskim

Za dziewięć tygodni najsilniejszego człowieka na świecie czeka kolejna walka w najbardziej bezprecedensowej formule walki, w MMA. Spotkałem Mariusza Pudzianowskiego w Olsztynie i postanowiłem, że podpytam jego o przygotowania do pojedynku na gali "Konfrontacji Sztuk Walki", występie w USA oraz planach na najbliższą przyszłość. Poniżej cała rozmowa ze "Strongmanem".

Siódmego maja podczas trzynastej gali „Konfrontacji Sztuk Walki” stoczysz swój drugi pojedynek w formule MMA. Powiedz proszę, jak przygotowujesz się do tego występu, z kim trenujesz i jak przebiega cykl treningowy?
- Trzy, cztery razy w tygodniu po półtorej godziny trenuję boks u Krzyśka Kosedowskiego na Legii. Zapasy klasyczne – również na Legii – z kadrą Polski u trenera Ksawerego Biedermanna, a w pozostałych technikach parterowych doskonalę się w jeszcze jednym klubie. Wszystko spinam jakoś ze sobą i czuję, że dobrze to wychodzi.
Przed udziałem w zawodach „Strongman” urządziłeś sobie w domu w Białej Rawskiej siłownię. Podobno na potrzeby MMA postanowiłeś również stworzyć dla siebie taką domową salę gimnastyczną. Czy to prawda?
- Jeszcze nie mam skompletowanego całego sprzętu, ale to powinno się zmienić już niebawem. W tej chwili mam w Warszawie salę do dyspozycji przez całą dobę, więc kiedy chcę, mogę przyjechać i trenować. Oby tylko chęci, siły i zdrowie dopisywały.
W maju masz pojedynek na KSW, a czternaście dni później w USA na gali „Moosin”. Czy to nie za krótki odstęp między walkami? Nie obawiasz się, że będziesz wyczerpany fizycznie, poobijany lub przydarzy Ci się jakiś uraz?
- Wiem co to znaczy walczyć trzy rundy po pięć minut. Na sparingach dostaję co minutę nowego przeciwnika i daję radę. Więc skoro z pięcioma nie mam problemu, to z jednym tym bardziej nie powinienem go mieć. Dlatego uważam, że dwa tygodnie przerwy między walkami to dużo. No chyba, że złamię nogę lub zerwę ścięgno, czyli ryzyko zawodowe, ale tego nie biorę pod uwagę.
Łukasz Jurkowski, który jako pierwszy wygrał galę „Konfrontacji Sztuk Walki”, co najmniej od roku planuje walczyć na tej gali i jakoś jeszcze nie udało mu się tego dokonać. Nie obawiasz się, że Twój występ w USA również może nie dojść do skutku?
- Nie mam żadnych obaw. W kontrakcie przewidziane jest, że pewną część sumy za pojedynek powinienem mieć na koncie w ciągu dwudziestu czterech godzin od podpisania umowy. W innym wypadku nigdzie się nie wybieram.
Zdecydowałeś się na walkę z Timem Silvią, który przecież dwa lata temu był mistrzem największej organizacji na świecie, UFC, a chodzą pogłoski, że przestraszyłeś się walki z Pawłem Nastulą. Jak to jest?
- Mogę powiedzieć, że nikogo się nie boję! Walczę teraz siódmego maja, później dwudziestego pierwszego i jeśli wszystko się dobrze ułoży, to spotkamy się z Pawłem Nastulą w ringu we wrześniu. Wszystko trzeba robić krok po kroku. Mam ludzi, którzy dla mnie pracują i wszystko mi układają. To są trenerzy, bez których nie mogę podejmować decyzji.
Na początku rozmowy wspomniałeś o trenerze Kosedowskim. On przygotowywał Pawła Nastulę do walk w „Pride”. Czy liczysz na to, że jeśli dojdzie do walki z mistrzem olimpijskim w judo, Kosedowski pomoże Ci ułożyć taktykę na ten pojedynek, wskazując najpoważniejsze braki w umiejętnościach bokserskich Nastuli?
- Taktykę ułożę sobie sam. Moje zadanie to wychodzić i wygrywać. Boks jest mi potrzebny, żeby umieć dobrze uderzyć. Oglądałem dużo walk MMA w wadze ciężkiej i tam boksowania nie ma. W boksie trzeba wyjść i przyłożyć, a tam nie. Wyprowadzasz dwa, trzy ciosy i walka przenosi się do parteru. Ja pięściarzem zawodowym nie będę. Trenuję boks, żeby przygotować się wydolnościowo, kondycyjnie, żeby wiedzieć, jak zejść z linii ciosu. To jest tak, jak z zapasami, które uczą, jak przeciwnika obalić i przytrzymać. Jiu jitsu jest po to, żeby wiedzieć jak ewentualnie założyć dźwignię. Nikt mi tego taktycznie nie przygotuje. Albo ma się duszę wojownika i się wojuje, albo jak to się mówi – z wrony skowronka nie zrobisz. Choćbyś miał nie wiem jak dobrych trenerów w boksie, zapasach czy jiu jitsu, to jeśli sam zawodnik, uczeń nie będzie mieć predyspozycji i iskierki do tego, to mistrza świata się z niego nie zrobi. Ja wiem to na własnym przykładzie. Dzisiaj w „żelastwie” są dobrzy zawodnicy, ale nie widzę nikogo, kto z polskiego środowiska mógłby zdobyć tytuł mistrza świata „Strongmanów”. Trenuję ich sam i widzę, że niektórym brakuje właśnie tej iskierki i zawziętości.
Wiele osób mówi otwarcie, że Mariusz Pudzianowski w tym roku porzuci „żelastwo” i skupi się wyłącznie na walkach w formule MMA, bo są bardziej dochodowe. Potwierdzasz to?
- Przygody z „żelastwem” jeszcze nie zamierzam zakończyć definitywnie. Na pewno będę startować rzadziej. Może nie będzie to dwadzieścia startów w roku, tylko maksymalnie dwa, trzy. Na pewno jeszcze „żelastwa” nie odpuszczę, bo przydaje się również i w MMA. Ważne są nie tylko technika i kondycja, ale też liczy się siła. W wadze ciężkiej zwierzęca siła jest potrzebna, bo jeśli ją posiadasz – masz przewagę.
Co do finansów powiem w ten sposób – dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają. Mam możliwość spełnienia marzeń z dzieciństwa i zamierzam to zrobić.

A jakie było to Twoje marzenie z lat młodzieńczych? - Zawsze chciałem się bić zawodowo. Teraz jest mi to dane i realizuję marzenia.
Mariusz, dziękuję Ci za rozmowę i życzę kolejnych efektownych zwycięstw we wszechstylowej walce wręcz.
- Dziękuję.
Rozmawiał Artur Przybysz

Image description

24-07-2024

Zmiany w rankingu po XTB KSW 96

Za dziewięć tygodni najsilniejszego człowieka na świecie czeka kolejna walka w najbardziej bezprecedensowej formule walki, w MMA. Spotkałem Mariusza Pudzianowskiego w Olszt...