KSW - Martial Arts Confrontation - Offical KSW Federation website

Aktualności | News

Image description

02-10-2014

Rolles – kolejny z dynastii

Sobotni rywal Karola Bedorfa w walce wieczoru KSW 28: Fighters’ Den Rolles Gracie to pierwszy reprezentant legendarnej rodziny twórców MMA i jiu jitsu, który wystąpi w Polsce. Z tej okazji zapraszamy na krótką lekcję historii, opowiadającą historię tego niesamowitego klanu:

"Jeśli chcesz mieć obolałą i posiniaczoną twarz, skopany tyłek i połamane ręce, zgłoś się pod następujący adres..." - takie ogłoszenie trafiło na kolumny gazet w Rio de Janeiro. Był rok 1925. Najpierw Brazylia, a później cały świat miał się dowiedzieć, że ten osobliwy anons to nie jest żart.

Ogłoszeniodawcą był Carlos Gracie, dziadek Rollesa. Miał wtedy 23 lata i głowę pełną pomysłów, jak spopularyzować sztukę walki, którą kilka lat wcześniej zaczął poznawać dzięki koneksjom ojca z niejakim Mitsuyo Maedą. Ten japoński obieżyświat dawał pokazy walk jiu-jitsu w brazylijskich cyrkach i teatrach. Gastao Gracie, ojciec Carlosa, biznesmen z branży rozrywkowej, sam polecił swojego najstarszego syna opiece Japończyka. Carlos był nadaktywny. Tata szukał sposobu, by ktoś skanalizował energię jego syna. Sporty walki wydawały się idealnym rozwiązaniem. Wkrótce jednak okazało się, że młodzian nie tylko chłonie nauki Azjaty jak gąbka, ale sam zaczyna poduczać swoje młodsze rodzeństwo, jak się kulać w parterze i zakładać dźwignie. W końcu Carlos i jego bracia uznali, że umieją już wystarczająco dużo, by założyć własną akademię sztuk walki. Oto historia prawdopodobnie najdziwniejszej reklamy prasowej w dziejach światowego sportu.

Nauki Mitsuyo Maedy były dogłębnie studiowane i rozkładane na czynniki pierwsze przez braci Gracie już samodzielnie. Wkrótce wyewoluowały do nowej sztuki walki. Czyli do tego, co dziś nazywamy brazylijskim jiu-jitsu. Paradoksalnie, spośród braci Carlosa, najbardziej pojętny okazał się ten, którego nikt w rodzinie nie podejrzewał, że w ogóle nadaje się do sportów walki: Helio Gracie. Był chorowity i chudy. Carlos bardzo długo wręcz zabraniał mu ćwiczeń ze strachu, że sobie coś zrobi. Szlaban zdjął dopiero w momencie, kiedy zorientował się że z pozoru niezdolny do ciężkiego treningu brat i tak po kryjomu ćwiczy. Zresztą, ze znakomitym efektem.

Trumna dla Kimury

Carlos, a szczególnie Helio, szybko stali się w Brazylii absolutnymi gwiazdami. Ludzie, którzy nie bali się walk z dużo cięższymi od siebie bokserami, wrestlerami, wojownikami capoeiry i potrafili pokonać prawie każdego nawet bez uderzania go, mieli status półbogów. Kiedy w 1951 roku do Brazylii na pojedynek z Helio Gracie przyjechał legendarny japoński dżudoka Masahiko Kimura, walkę w hali przy legendarnym stadionie Maracana oglądało 20 tysięcy ludzi, w tym prezydent Brazylii. Helio Gracie był tak pewny zwycięstwa z Japończykiem, że polecił przynieść do hali trumnę, postawić tuż przy ringu i zakomunikować Japończykowi, że ta zgrabna drewniana skrzyneczka jest właśnie dla niego...

Helio Gracie przegrał przez TKO - Japończyk złamał mu rękę, bo idol miejscowej publiki, mimo dźwigni na staw, nie miał najmniejszego zamiaru odklepać. Ale pokonany Gracie w tamtych czasach to był rzadki widok. Helio przez całą karierę na dwadzieścia walk przegrał tylko dwie. Jego starszy brat Carlos - jedną, choć ten oficjalne pojedynki stoczył prawdopodobnie tylko cztery (bił się przed II Wojną Światową i jego dokładny rekord jest trudny do odtworzenia). - Opracowaliśmy system walki, który dawał szansę na pokonanie większego i silniejszego przeciwnika przy użyciu minimalnej siły. Nie podniesiesz samochodu gołymi rękami, ale lewarkiem już tak. Brazylijskie jiu jitsu to właśnie taki lewarek. Chodziło o wynalezienie technik, które zoptymalizują siłę. Nigdy nie ważyłem więcej niż 63 kg, a kładłem na ziemię ludzi ważących drugie tyle - mówił Helio Gracie. Walka z nim lub kimkolwiek z jego rodziny nie należała do przyjemności. Kiedyś razem z bratem przyłapali w swoim domu na gorącym uczynku złodzieja. Dali mu do wyboru: zadzwonią na policję, czy też woli walczyć z którymś z nich? Rabuś wybrał drugą opcję, ale po kilkunastu minutach ze łzami w oczach prosił już o wezwanie radiowozu.

Carlos i Helio, którzy sami mieli jeszcze siódemkę rodzeństwa, też dochowali się mnóstwa dzieci, przy czym każde musiało przynajmniej spróbować brazylijskiego jiu-jitsu. Helio dochował się dziewiątki potomstwa, jego starszy brat pozostawił po sobie... 21 dzieci. Cała rodzina żyła w wielkim domu w Teresopolis w stanie Rio de Janeiro. Było ich tylu, że obiady jedli przy stole na trzy zmiany, sygnały do posiłków były wydawane dzwonkiem niczym w koszarach, a gigantyczna pralka, w której wiecznie czyszczono kilkadziesiąt *gi* (strojów do brazylijskiego jiu-jitsu) w razie awarii wywoływała lokalne powodzie. Teresopolis funkcjonowało jak obóz wojskowy. Wyszło stamtąd co najmniej kilkunastu niezłych wojowników, którzy później z mniejszym lub większym powodzeniem próbowali swoich sił w MMA. Dwaj z nich - Royce i Rorion Gracie – wyjechali później do Stanów Zjednoczonych, gdzie w 1993 roku zostali współzałożycielami Ultimate Fighting Championship. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść.

Gracie już bił się z Polakiem

Co ciekawe, walka Bedorfa z wnukiem Carlosa Gracie wcale nie będzie pierwszą potyczką Polaka z przedstawicielem legendarnego brazylijskiego klanu wojowników. Pierwsza taka walka odbyła się w 1934 roku w Rio de Janeiro. Helio Gracie zmierzył się wtedy z polskim zapaśnikiem Władysławem Cyganiewiczem, występującym za Oceanem pod osobliwym pseudonimem Wladek Zbyszko. Polak rodem z Krakowa, absolwent prawa na uniwersytecie w Wiedniu, był w tamtych czasach gwiazdą aren zapaśniczych w Stanach Zjednoczonych. Walkę zakontraktowano na trzy rundy po 10 minut. Mimo że Polak był znacznie większy i ponoć prawie dwa razy cięższy od zwinnego Brazylijczyka, jego walka z Helio zakończyła się remisem.