07-03-2010
Ten pas należy się Mamedowi!
Przed kilkoma minutami zakończyła się walka o mistrzowski pas japońskiej organizacji "Sengoku". Po ciężkim, trwającym pięć rund pojedynku pozostał on w posiadaniu Brazylijczyka Jorge Santiago. Pozostał, lecz powinien trafić do zawodnika "KSW Team", Mameda Khalidova.
- Trzy rundy należały do Mameda. Mimo, że w drugiej Santiago założył kimurę, to i tak przewaga była po stronie Naszego fightera. Nie będę zwalać winy na nikogo, ale wynik tego pojedynku powinien być inny. Po raz kolejny sprawdziło się, że w walce z mistrzem trzeba go znokautować - powiedział zaraz po walce współwłaściciel Federacji KSW, Maciej Kawulski.
- Nie udało się zdobyć mistrzowskiego pasa. Przegraliśmy na punkty po super ciężkiej walce. Decyzja sędziów była niesłuszna i wszyscy tak mówią. Mówi się trudno. Ten pojedynek nauczył nas dużo i zamierzamy tutaj wrócić, by podbić Japonię - dodał współwłaściciel Federacji KSW, Martin Lewandowski.
Chwilę po zakończeniu walki Mamed udał się do szpitala na zszywanie trzy centymetrowego rozcięcia na czole. Kontuzja nie jest groźna, a sam zawodnik czuje się dobrze. - Drugą, trzecią i czwartą rundę wygrałem. Dużo uderzałem, było ground and pound. Cóż poradzić, sędziowie widzieli to inaczej. Tak już jest, gdy się bijesz z mistrzem, musisz mieć wyraźną przewagę lub go znokautować. Poza tym nie zawsze się wygrywa. Zmęczony nie jestem, chociaż zaczynało mi brakować sił w ostatnie rundzie. Ale to dlatego, że w poprzednich narzuciłem duże tempo walki - wyznał Khalidov.
Mimo niesłusznej przegranej w mniemaniu wielu kibiców i tak zawodnik olsztyńskiego Arrachionu jest mistrzem. Jako pierwszy reprezentant biało-czerwonych miał możliwość walki o trofeum jednej z największych organizacji na świecie. Jeśli integrujecie się z nim zapraszamy jutro (poniedziałek, 8 marca) na warszawskie lotnisko im. Fryderyka Chopina. O godzinie 20:10 ląduje samolot na którego pokładzie będzie Nasz fighter.
